Wiadomości

mar11

Brexit. Co czeka nas w tym tygodniu?

Wielka Brytania ma wystąpić z Unii już za niecałe trzy tygodnie, ale wiele wskazuje na to, że data rozwodu odsunie się o kilka miesięcy, których politycy potrzebują do ustalenia czy odbędzie się on na podstawie uzgodnionej umowy, czy też w totalnym chaosie. I w dalszym ciągu niewykluczone jest drugie referendum, które może w ogóle zatrzymać brexit.

Jeśli Izba Gmin odrzuci w tym tygodniu umowę, to "nikt nie wie, co się stanie", postraszyła Theresa May na spotkaniu z mieszkańcami zdecydowanego na Brexit miasteczka Grimsby w północnej Anglii.

“Nie opuścimy Unii jeszcze przez wiele miesięcy, możemy też wyjść bez ochrony, jaką zapewnia nam wynegocjowana umowa i możemy też nigdy nie wyjść ... pewna jedynie będzie ciągła niepewność” - powiedziała May.

Na jej słowa zareagował niekonwencjonalną serią tweetów główny negocjator unijny Michel Barnier, zapewniając, że Bruksela do niczego Brytyjczyków nie przymusza i nie będzie przymuszać w przyszłości.

Na to z kolei odpowiedziała ważna członkini gabinetu premier May, Andrea Leadsom, twierdząc, że obietnice Barniera "niczego nie zmieniają”.

Tak więc zamiast rozwiązywać problem, Londyn i Bruksela wpadły w spiralę wzajemnych oskarżeń i zapewne pod koniec tygodnia premier Theresa May poprosi Unię o zgodę na przesunięcie daty brexitu o "kilka miesięcy", ale nie później niż do końca czerwca, bo inaczej Wielka Brytania musiałaby wziąć udział w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Na to opóźnienie musi się jednogłośnie zgodzić 27 państw pozostających Unii, ale z ich zapowiedzi wynika, że nikt raczej kłód pod nogi Brytyjczykom rzucać nie będzie. Londyn będzie musiał jednak jasno wskazać po co jest mu potrzebny dodatkowy czas.

“Jeśli przedłużenie negocjacji ma pomóc uniknięciu scenariusza bez umowy, to będzie to mile widziane, ale pod warunkiem, że usłyszymy jasne uzasadnienie dla tego przedłużenia” - powiedział wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański.

Póki co, jedno jest pewne: umowa jaką Theresa May zawarła z Unią w listopadzie nie ma szans w Izbie Gmin.

W styczniu już raz została odrzucona rekordową większością 230 głosów. Po dwóch miesiącach gorączkowych negocjacji nie zmieniono w umowie nawet przecinka (poza mało konkretną i niewiążącą prawnie deklaracją polityczną ze strony liderów Unii) więc trudno oczekiwać jakiejś zmiany ze strony posłów.

Konsekwencją kolejnego odrzucenia umowy będzie brexit bez porozumienia. Zapowiedziano już jednak głosowanie w sprawie sprzeciwu wobec takiego rozwodu i prawie na pewno Izba Gmin tę decyzję podejmie.

Wtedy logiczną będzie kolejna decyzja deputowanych, mianowicie taka, żeby poinstruować Theresę May, by zwróciła się do Brukseli z wnioskiem o przesunięcie daty rozstania.

Wielka Brytania zapewne dostanie dodatkowy czas na porozumienie w sprawie backstopu – według pani May, nie dłużej niż trzy miesiące. Ale co z nim zrobi, jak już go dostanie?

Możliwe są trzy opcje: brak umowy po krótkim opóźnieniu brexitu, znalezienie większości Izby Gmin dla jakiegoś kompromisu w sprawie backstopu i wreszcie powtórne referendum.

To ostatnie wyjście wcale już nie jest takie mało prawdopodobne, bo opowiedziało się za nim kierownictwo opozycyjnej Partii Pracy. Trudno będzie jednak dla niego znaleźć większość w Izbie Gmin, bo choć wspiera je część posłów z rządzącej Partii Konserwatywnej, to są też tacy labourzyści, którzy sprzeciwiają się powtórnemu głosowaniu krajowemu w sprawie brexitu.

Im bliżej do 29 marca, a dokładniej do godziny 23.00 czasu londyńskiego tego dnia, obserwować będziemy zapewne coraz większą nerwowość po obu stronach kanału La Manche. Politycy będą się wzajemnie oskarżać o nieustępliwość i brak zrozumienia, ale czas się od tego nie zatrzyma.

Źródło: Politico


 

Pozostałe

Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji